Miejska Biblioteka Publiczna

w Rawie Mazowieckiej

book
bookbook

Cisza w Pogrance

Autor: Pilis, Marcin




Lipiec 1943 roku. Dwie nastoletnie siostry z Pogranki zakochują się w młodzieńcu z sąsiedniej ukraińskiej wsi Połapy. Chłopak jest członkiem UPA, ale dla uczuć nie stanowi to przeszkody.Tymczasem ze Wschodu docierają wieści o krwawych atakach na polskie wioski. Polacy będą zmuszeni dokonać wyboru: zostać czy uciekać. Co się stanie, jeśli pogłoski o okrucieństwach okażą się

prawdziwe? Czy mieszkańcom obu wsi uda się porozumieć i pośród szalejącej rzezi uratować Pogrankę? Zaczyna się XXI wiek, ostatni uciekinierzy z Wołynia i Małopolski Wschodniej odwiedzają rodzinne strony. Tam, gdzie kiedyś stały domy i toczyło się życie, dziś kwitną puste łąki.

Zobacz pełny opis
Odpowiedzialność:Marcin Pilis.
Hasła:II wojna światowa (1939-1945)
Dziewczęta
Miłość
Nacjonalizm
Polacy
Rodzeństwo
Wsie
Zbrodnia wołyńska (1943-1944)
Polska
Ukraina
Wołyń (Ukraina ; kraina historyczna)
Powieść historyczna
Powieść obyczajowa
Literatura polska
Adres wydawniczy:Warszawa : Wydawnictwo Lira, 2021.
Wydanie:Wydanie pierwsze.
Opis fizyczny:441, [4] strony ; 22 cm.
Uwagi:Na okładce: W ciszy wieczorów łuny nad horyzontem zwiastują niechybną rzeź. Tego lata cały Wołyń ogarnęła trwoga...
Forma gatunek:Książki. Proza.
Zakres czasowy:1943-2003 r.
Powstanie dzieła:2021 r.
Skocz do:Inne pozycje tego autora w zbiorach biblioteki
Dodaj recenzje, komentarz

Sprawdź dostępność, zarezerwuj (zamów):

(kliknij w nazwę placówki - więcej informacji)

Wyp. dla Dorosłych
ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego 7

Sygnatura: 821.162.1-3
Numer inw.: 102869
Dostępność: wypożyczana na 30 dni

schowekzamów


Inne pozycje tego autora w zbiorach biblioteki:

bookbook



Nowości z działu Historyczna:

bookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbookbook

Komentarze (1)
Wysłany: 2024-05-10 17:15:03

Miałem już nie pisać dłuższych tekstów o książkach, które mi się nie podobają, by więcej czasu poświęcić na te warte propagowania, ale tutaj inaczej się nie da trzeba powiedzieć co i jak. Ciszę w Pogrance Marcina Pilisa postanowiłem poznać formie audiobooka w interpretacji Ilony Chojnowskiej. Niestety nie był to dobry wybór, ale o tym dalej.

Nie wiem, na ile książka jest oparta na wspomnieniach konkretnych osób, a ile w niej fikcji literackiej. W tym wypadku nie ma to większego znaczenia, gdyż główny problem leży gdzie indziej. W dobrych dziełach dobrych autorów, nawet jeśli zajmują się beletrystyką, świat przedstawiony i zaludniające go postacie, ich działania i opisywane wydarzenia, tchną autentyzmem, realizmem i są przekonujące, nawet jeśli jest to w konwencji science fiction. I odwrotnie słabi autorzy i słabe książki, nawet jeśli są stricte literaturą faktu, nawet jeśli nie zalatują fałszem, to są nieprzekonujące. Czasami przyczyna takiego stanu rzeczy jest trudna do uchwycenia, leży gdzieś w klimacie, którego nie udało się oddać, czy w innych niuansach, ale w przypadku Ciszy w Pogrance wynika to zarówno z całokształtu tej książki, z ogólnego wrażenia, jak i z ewidentnych wręcz przegięć.

Sienkiewicz, gdy wrócił z Ameryki z podkulonym ogonem, zaczął pisać pod publiczkę, co w polskich realiach oznacza pod kompleksy i ambicje narodowe. No i powstała Trylogia, którą czytałem sam nie wiem ile razy. Czemu? Bo miał Pióro! Czytało się to, czyta i czytać się będzie z przyjemnością, gdyż takiej literatury nie jest w stanie skazić minimalne muśnięcie propagandowe, które zresztą z czasem nabrało całkiem innego wydźwięku niż miało za czasów autora. Niestety, Pilis to nie Sienkiewicz.

Gdybym nie wiedział, kto to napisał, pomyślałbym, że Ciszę w Pogrance napisał ktoś po kursach dla sowieckich agitatorów, tak przypomina mi ona obrazy kina radzieckiego serwowane u nas w czasach PRL. Wisienką na torcie jest ostatnia scena. To już kicz do kwadratu kasujący nawet dzieła komunistycznej propagandy dwoje zwykłych ludzi rozstrzeliwanych przez pojedynczego strzelca, na zmianę strzelającego to do kobiety, to do mężczyzny, nie wydaje z siebie żadnego odgłosu, nawet pojedynczego jęku, w momencie nieśmiertelnych trafień i tak wytrzymują aż do śmierci. Wypisz wymaluj prawdziwi gieroje.

Do propagandowego przegięcia wady dzieła Pilisa się nie ograniczają. Wyssana z palca pseudopsychologia sprawców ukraińskich zbrodni na Polakach aż żenuje. Mógłby się autor zastanowić, zauważyć, że takie zbrodnie są nieodrodną częścią wojen. I to nie tylko tych między państwami. Wystarczy przypomnieć sobie ryciny przedstawiające praktyki Świętej Inkwizycji. Wystarczy wspomnieć, że takie same rzeczy jak na Wołyniu działy się choćby podczas rewolucji 1917 czy rzezi Ormian. Tylko że tak naprawdę my zawsze mieliśmy gdzieś, co robią innym, póki nie robią tego nam. A gdy już robią, wtedy myślimy, że jesteśmy wyjątkowi, że nam pierwszym to robią. Ponieważ musimy być wyjątkowi, nawet jako ofiary, dorabiamy do tego wszystko historię, legendy, no i oczywiście psychologię sprawców. Gdyby Pilis był rzetelny, to sięgnąłby do autorów, którzy badali, dlaczego prawidłowością jest od wieków, a nie wyjątkiem, iż im bardziej niewinna ofiara, tym okrutniejszy sprawca. Odsyłam na początek choćby do Zimbardo.

Chwilami miałem wrażenie, że książka nie jest dziełem mężczyzny, a kobiety. Znacząca, jeśli nie przeważająca część jej objętości, to romansidło klasy B albo jeszcze gorzej, a w dodatku miejscami autor sili się na pseudopoetyckość typową dla tego kanonu literackiego, co daje efekt tragikomiczny w połączeniu z drugim głównym wątkiem, czyli rzezią. Takie kwiatki jak karabinowa seria to już zaś typowo damska wpadka.

Nie wiem, czy to celowe, że autor wszystkie kobiety w książce wykreował jeśli nawet nie jako kompletne idiotki, to przynajmniej jako lekko przygłupie, ale ja takiego czegoś nie kupuję, a scena, w której dorosła, wręcz stara baba, na poważnie zastanawia się po co faceci musieli miętosić jej cycki i jaki mieli w tym cel pozostawiam litościwie bez dalszego komentarza.

Jeśli już przywołałem Mistrza Henryka, to przypomnę, iż jednym z rysów jego warsztatu była piękna stylizacja języka stosownie do epoki, warstw społecznych i tym podobnych może nie do końca wierna realiom, ale za to przekonująca. Jeśli zaś u Pilisa ukraiński wiejski chłopak granatem od pługa oderwany czuł się zainspirowany to takie litościwe niedomówienie.

Gdyby założyć, że w powieści w miarę wiernie oddano poziom umysłowy polskiej młodzieży w postaciach głównych bohaterek, to tego się nie da dość dosadnie skomentować. Nastoletnie, niemal dorosłe dziewczyny, w drugiej połowie wojny, mają takie pojęcie o niej, o życiu i świecie, jak moje pokolenie chyba po wyjściu z przedszkola. Jak to można strawić?

Gdyby zawierzyć książce Pilisa, to czas II wojny na Wołyniu, przed masakrą Polaków, ale już po unicestwieniu Żydów, jawi się bardziej sielski niż dzisiejsza Polska. Dzieci ośmioletnie biegają same przez lasy i pola do sąsiednich wiosek za zgodą wykształconych polskich rodziców, nikt się niczego nie obawia, marzenie po prostu. To, że Żydów już nie ma, to że znajomi Ukraińcy mordują Rosjan, to że bieżeńcy opowiadają o mordowaniu Polaków i paleniu polskich wsi przez Ukraińców, to, że wszyscy Ukraińcy mają na Polaków złe oczy, to nic. Jest przecież tak spokojnie, tak przyjaźnie.

Szkoda, że wyszło jak wyszło, bo mogła być Cisza w Pogrance rzeczą ciekawą i wartościową. Autor jednak poszedł na żywioł, nie zagłębił się w temat, a literacko pracę położył. Swoją drogą, tak się zastanawiam nad analogią między Żydami z getta warszawskiego i Polakami z Wołynia. Czy to zaślepienie, ta piramidalna głupota samooszukiwania się, nie ma podobnych przyczyn? Jakich? Ciekawe, czy coś ma do rzeczy fakt, że I wojna światowa w zbiorowej mentalności Polaków i Żydów w ogóle, w przeciwieństwie do Europy Zachodniej i USA, nie istniała i nie istnieje po dziś dzień, podobnie jak ofiary innych rzezi, które nas nie dotknęły.

Autor niestety na żadne przemyślenia się nie sili. Nawet o przyczynach rzezi na Wołyniu nic ciekawego i prawdziwego nie znajdziecie. Uciekło wszystkim Polakom na wschodzie, i w książce też uciekło, że Ukraina to nie tylko nienawiść datująca się jeszcze od czasów Chmielnickiego i wcześniejszych powstań ukraińskich o czym wspomina już nawet Sienkiewicz, ale nie Pilis, to nie tylko błędy II Rzeczpospolitej wobec mniejszości ukraińskiej, to również grabieże, gwałty i rzezie okresu rewolucji bolszewickiej, to również Hołodomor, który dla nas jakby nie istniał, jakby Polsce i Polakom kompletnie było obojętne co się dzieje na Ukrainie, gdzie nasi Ukraińcy mieli rodziny, znajomych, gdzie był ich naród oraz marzenia o wolności i niepodległości. To także fakt, że my mieliśmy za sobą 1000 lat państwowości, własnej kultury, zwyczajów i jak byśmy to dzisiaj powiedzieli procedur, a Ukraińcy nie. Chyba nie można od kogoś, kto się dopiero rodzi, oczekiwać podobnej rozwagi, co od doświadczonego starca.

W kwestii samej narracji - ciągłe wybiegi myślą w przód spalające każdy wątek, oczywiście ze względów propagandowych, i związane z tym wielokrotne przeskoki w czasie, nawet w ramach jednej opowieści, jednego wątku, sprawiają wrażenie chaosu i niedopracowania. Słabe to pod tym względem bardzo. Inna sprawa, że jak się korektę powierza rodzinie i znajomym, to takie są efekty. Nie każdy jest geniuszem, który może pisać bez konkretnego redaktora, który by nim pokierował.

Niestety lektorka, jak wiele kobiet lektorów, popełnia błąd znacznie częściej popełniany przez kobiety niż przez kolegów po fachu zbyt często aktorzy i jęczy, zwłaszcza w scenach romansowych i przemocowych, co w dodatku sprawia niesmaczne wrażenie, gdy miłość, głupia, ale bądź co bądź jednak miłość, idzie w tej samej manierze co rzeź, gwałt i śmierć. Dobija książkę, której i tak już niczego nie potrzeba. Odsyłam do interpretacji Macieja Stuhra na przykład seria Cormoran Strike warto porównać. pani Chojnowska trafia na listę tych, których należy unikać.

Kiedy skończyłem Ciszę w Pogrance, z wielką ulgą zresztą, naszła mnie taka refleksja dlaczego teraz? PRL praktycznie zakończył życie trzy i pół dekady temu. Dlaczego zalew książek o Wołyniu nie nastąpił dziesięć, piętnaście lat temu, kiedy archiwa byłego ZSRR były otwarte jak nigdy dotąd, a ludzie pamiętający tamte czasy jeszcze żyli. Czemu teraz, gdy na Ukrainie trwa wojna? Przez cały czas trwania Zimnej Wojny Ruscy doskonalili sztukę wpływania na nieprzyjazne im narody, kraje i rządy, odziedziczoną po carskim imperium. W końcu to oni ukuli takie terminy jak agent wpływu oraz pożyteczny idiota. Czytając Ciszę w Pogrance warto się zastanowić, dlaczego mamy teraz wręcz wysyp tego typu literatury, w dodatku jak w tym przypadku o mizernym poziomie. Od Ukraińców wymagamy, by teraz, gdy walczą i giną, zajmowali się rozliczeniami z przeszłością, a sami ze swoją nigdy byśmy się nie zaczęli rozliczać, gdyby nie presja zagranicy. No w jednym Pilisowi trzeba przyznać wielkiego plusa wyraźnie zaznacza, że i Polacy wyrzynali cywilów Ukraińskich. I słusznie zauważa, że choć motywacja była inna, to zbrodnia jest taką samą zbrodnią. Tego zaś, że podnosi mniejszą skalę naszych zbrodni nie ma co brać dla nas na plus po prostu nie mieliśmy możliwości popełnić większych, gdyż AK pozostawiło Wołyń praktycznie bez pomocy, bez broni, bez informacji, bez planu. Gołymi rękami masowych zbrodni trudno dokonać.

I na koniec inna refleksja, nie do końca powiązana z samą książką Pilisa, ale za to właśnie z tymi nagle ożywionymi tematami Wołyńskimi - nawet Żydzi, których miliony poszły do gazu, nie mają dziś takiego żalu do Niemców, jaki my Polacy mamy do Ukraińców. A właściwie to nie do Ukraińców, a do Żydów, do Niemców, do Rosjan, właściwie do wszystkich z wyjątkiem Hucułów. W przeciwieństwie do Dziadka Sienkiewicza, który wyraźnie wskazuje zło rodzące się z hołubionych animozji między narodami, a Polakami i Ukraińcami w szczególności, w książce Pilisa tego klarownego przesłania zabrakło. Nie polecam.


Dodaj komentarz do pozycji:

Swoją opinię można wyrazić po uprzednim zalogowaniu.